sobota, 11 lutego 2012

Szal

W styczniu w czasie tej paskudnej prawie marcowej pogody zrobiłam sobie szal filcowy. Pochodziłam 2 dni i poszedł do szafy, tak mi było w nim gorąco. I wydawało mi się, że poczeka do przyszłego roku, a tu takie mrozy nadeszły.
Teraz ten szal jest jak znalazł, naprawdę bardzo cieplutki i milutki. Noszę go złożonego wzdłuż na pół i owiniętego wokół szyi. A jak pada śnieg to można go rozłożyć i wtedy jest na tyle szeroki i długi, że spokojnie daję go na głowę i jeszcze się nim owijam.
Przyznam się, że w tym roku nie miałam jeszcze czapki na głowie. Ale to wszystko dlatego, że nie zdążyłam sobie jej  zrobić a stara mi nie pasuje ;-))))


Szal zrobiłam z czesanki z merynosów australijskich.
Tym razem zamiast układać szal z kolorowej czesanki, zrobiłam z białej. Później ufilcowałam, a dopiero na końcu ufarbowałam 3 odcieniami niebieskiego barwnika.
Na ten szal poszło prawie 300g wełny.


Strasznie długo trwało opublikowanie tego posta, bo nie mogłam zrobić porządnych zdjęć. Z tych też nie jestem do końca zadowolona. Jeśli uda mi się zrobić lepsze to wrzucę je na bloga.

3 komentarze:

  1. Taki szal to prawdziwy skarb,pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli do tej cudności dorobisz sobie czapkę, to Cie pogryzę!!!
    Kapelusz, tylko kapelusz!!! Piłkę na wstępne filcowanie pozycze :)
    I płaszcz zamiast tej gołębiej kurteczki ;P

    całuski :)
    Kaila

    OdpowiedzUsuń
  3. Kapelusz, mówisz ? Kapelusz to pożyczę od Ciebie ;-))) Akurat niebieski, powinien spasować. :-)
    A piłkę ostatnio właśnie nabyłam.

    OdpowiedzUsuń